Witajcie!
już niedziela! Cieszę się bardzo, gdyż w środę wieczorem zaczynamy urlop i wyjeżdżamy na wymarzone wakacje, które będą równocześnie naszą podróżą poślubną. Po raz kolejny opuszczę blogowy świat, ale wrócę z tysiącem słonecznych zdjęć.
Skoro już nawiązałam do zdjęć... Od kilku miesięcy głównym obiektem uwiecznianym na fotografiach jest nasze mieszkanie. Jako obraz zastygają detale, potrawy szykowane w kuchni, wszelkie elementy dekoracyjne, widoki z okna i wiele, wiele innych. Tylko ciągle brakuje mi śmiałości, aby to wszystko Wam pokazać, odsłonić przed światem...
Dziś, przełamując lody, pokażę jak zazieleniałam nasze mieszkanie w zeszłą sobotę. Jeszcze zanim zamieszkaliśmy razem obiecałam sobie, że będziemy mieli doniczki z ziołami. W jednym z supermarketów kupiłam krzaczki: miętę, innym razem bazylię i kolendrę. Dziś nie ma żadnego z nich - padły w ekspresowym tempie. Ale na początku lipca dostałam w prezencie krzaczek mięty - wyrwany świeżo z ogródka. Najpierw stał u nas w ogrodzie, dość zapomniany... Dwa tygodnie temu kupiliśmy worek ziemi i jak tylko nabrała urzędowej mocy zabrałam się za przesadzanie. Nie obiecując sobie wiele zasiałam jeszcze oregano, bazylię i rukolę.
Skoro były doniczki to dodałam im "tabliczki"... Wystarczyły nożyczki, kawałek papieru, taśma, wykałaczki.
Zioła zasiałam właściwie w ramach eksperymentu, nie spodziewając się efektów, ale ku mej uciesze już w poniedziałek miałam niespodziankę - rukola wystrzeliła jak szalona. Za nią podążyły bazylia i oregano.
Chodzę dumna, podlewam regularnie i martwię się jak sobie poradzą beze mnie przed 1,5 tygodnia... Mam nadzieję, że babcia się nimi odpowiednio zajmie....
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli. Tymczasem ja pędzę do kuchni szykować pyszności na obiad - zaprosiliśmy dziś komplet rodziców :)
Agafia
już niedziela! Cieszę się bardzo, gdyż w środę wieczorem zaczynamy urlop i wyjeżdżamy na wymarzone wakacje, które będą równocześnie naszą podróżą poślubną. Po raz kolejny opuszczę blogowy świat, ale wrócę z tysiącem słonecznych zdjęć.
Skoro już nawiązałam do zdjęć... Od kilku miesięcy głównym obiektem uwiecznianym na fotografiach jest nasze mieszkanie. Jako obraz zastygają detale, potrawy szykowane w kuchni, wszelkie elementy dekoracyjne, widoki z okna i wiele, wiele innych. Tylko ciągle brakuje mi śmiałości, aby to wszystko Wam pokazać, odsłonić przed światem...
Dziś, przełamując lody, pokażę jak zazieleniałam nasze mieszkanie w zeszłą sobotę. Jeszcze zanim zamieszkaliśmy razem obiecałam sobie, że będziemy mieli doniczki z ziołami. W jednym z supermarketów kupiłam krzaczki: miętę, innym razem bazylię i kolendrę. Dziś nie ma żadnego z nich - padły w ekspresowym tempie. Ale na początku lipca dostałam w prezencie krzaczek mięty - wyrwany świeżo z ogródka. Najpierw stał u nas w ogrodzie, dość zapomniany... Dwa tygodnie temu kupiliśmy worek ziemi i jak tylko nabrała urzędowej mocy zabrałam się za przesadzanie. Nie obiecując sobie wiele zasiałam jeszcze oregano, bazylię i rukolę.
Przygotowania - jest plan! |
Przesadzona mięta. |
W dużej donicze rukola, w średniej mięta, a w małej bazylia i oregano. |
Zioła zasiałam właściwie w ramach eksperymentu, nie spodziewając się efektów, ale ku mej uciesze już w poniedziałek miałam niespodziankę - rukola wystrzeliła jak szalona. Za nią podążyły bazylia i oregano.
Chodzę dumna, podlewam regularnie i martwię się jak sobie poradzą beze mnie przed 1,5 tygodnia... Mam nadzieję, że babcia się nimi odpowiednio zajmie....
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli. Tymczasem ja pędzę do kuchni szykować pyszności na obiad - zaprosiliśmy dziś komplet rodziców :)
Agafia