Pamiętacie naszą sypialnię? Pokazywałam Wam ją dość często na moim instagramie, ale pojawiła się również na blogu. Pierwszy raz, kiedy przemalowaliśmy ścianę za łóżkiem na kolor granatowy. Drugi raz, kiedy pomalowaliśmy na biało drewnianą podłogę. Metamorfozę przeprowadziłam w ramach współpracy z firmą Tikkurila. Na blogu Tikkurila Potęga Kolorów znajdziecie dokładną instrukcję jak przeprowadzić taką zmianę. Przypominam Wam o tym, gdyż po ponad roku mogę śmiało powiedzieć, że warto!
O białej podłodze marzyłam bardzo długo i choć miałam wątpliwości jak będzie zachowywać się farba to postanowiłam zaryzykować. Przecież to tylko podłoga :-) Kiedy pokazałam pierwsze zdjęcia pojawiło się trochę komentarzy w stylu "zobaczymy czy za trzy miesiące będziesz zadowolona", "biała podłoga - zupełnie jak w szpitalu", "biała podłoga to kiepski pomysł, bo szybko się brudzi". Nie każdemu musi się biała podłoga podobać. Na szczęście! Wyobraźcie sobie świat, w którym wszystkim podoba się to samo. Nuda niesłychana.
Czy podłoga się rysuje? No jasne, dokładnie tak samo jak każda inna drewniana lub panelowa podłoga. Stojąc i zerkając na podłogę nie widać tych zarysowań. Trzeba kucnąć, przyjrzeć się i wtedy faktycznie można zauważyć ślady po samochodach, pociągach, jeździkach, resorakach... W jednym miejscu, na krzywym i rozchodzącym się łączeniu desek, farba się starła. Uszkodzenie ma 1 mm szerokości i jakieś 3 cm długości. Zaznaczyłam je na jednym ze zdjęć miętową strzałką, ciężko je zobaczyć. Chyba musiałabym zrobić zdjęcie z góry.
Ale ta jedna mała rysa to nie jedyna zmiana w sypialni z ostatniego roku. Jak wiecie, na początku grudnia, do naszej rodziny dołączył trzeci mężczyzna. I z obawy, że będziemy nasze 140 cm łóżka dzielić z kolejnym pasożytem postanowiliśmy kupić szersze. 20 cm więcej, a komfort snu podniesiony do maksimum. Tylko, że Tomek jeszcze nigdy z nami nie spał, więc mam nadzieję, że nie będziemy musieli zmieniać łóżka, gdy zacznie przydreptywać do nas w środku nocy ciągnąc za sobą swój dobytek. Na pewno nauczy się tego od Kuby, któremu zdarza się o 3 w nocy przyciągnąć do nas poduszkę, kapę, kołdrę, słonia i trzy poduszki ozdobne: chmurkę z Ikei oraz podobnych gabarytów: psa i gwiazdę.
Naprzeciwko łóżka obok komody w ostatnim czasie stanął regał Billy. Brakowało mi jakiegoś wyższego akcentu. Pięknie wyglądałby fotel, ale nie siedzę w sypialni w ciągu dnia, bo moje dwa ogony siedziałyby tam ze mną. Wieczorem książkę wolę poczytać zaszyta pod kołdrą, dlatego fotel szybko zyskałby status prywatnej szafy mojego męża. Nie, dziękuję, wolę regał. Pomieścił książki, od których ciężaru uginały się półki w salonie. A za chwilę staną na nim jakieś kwiatki. W ostatnim miesiącu przyniosłam do domu 9! nowych okazów. Zazieleniam nasze kąty intensywnie zainspirowana czterema kątami mojej przyszłej bratowej. Ciągle brakuje mi czegoś na tej białej ścianie, a nie chcę wieszać na niej ramek. Może macie jakiś pomysł?
Lecę przesadzać kwiaty i wycinać gwiazdki do kalendarza adwentowego. Pamiętacie mój kalendarz adwentowy sprzed dwóch lat? W tym roku go powiększam, bo do tamtych gwiazdek nie zmieści się nic więcej niż dwa cukierki i zadanie.
Uściski,
A.
Jeszcze jedno! Szukam pięknej, białej kapy, ciężkiej żeby została na swoim miejscu przez chociaż pół dnia.