Czas w zeszłym tygodniu przepłynął mi przez palce. Nie wiem kiedy... Weekend również minął błyskawicznie. Dużym plusem jest to, że nawet nie miałam chwili na włączenie komputera, a z drugiej strony - mam w tej chwili wielkie zaległości na blogach (uzależnienie!). Dzisiaj po pracy miałam wyjść na fitness, ale tempo zeszłego tygodnia odbiło się trochę na moim zdrowiu - przeziębienie odzywa się w bolącej szyi, dreszczach i problemach z cerą. Witaminy B i C zażyte, herbata wypita, a na wzmocnienie "głowy" - brownie z suszonymi śliwkami z książki White Plate. Jest przepyszne!
Ale nie o tym miałam rozprawiać. Dzisiaj będzie o metamorfozie kanapy.
W części szumnie nazywanej salonem, living room'em, a przez nas po prostu pokojem mamy rozkładaną kanapę z IKEI. Kanapa ma już swoje lata, wcześniej była w domu rodzinnym M. Trafiła jednak do nas i okazała się meblem właściwie idealnym. Jest mała, dzięki czemu nie wadzi w naszych czterech kątach, lekka - mogę ją przesuwać, odsuwać, podnosić i rozkłada się do płaskiego, więc mamy gdzie położyć gości. Dwa tygodnie temu miała też jedną wadę - brak obicia. Kanapa została z IKEI wycofana dawno temu, przez co straciliśmy szansę na zakup pokrowca. Na deskach jest jedynie składany na trzy materac, którego lata świetności już dawno minęły, więc zamiast koloru białego przybrał barwę burą i gdzieniegdzie plamiastą.
Na materacu leżał koc i szlag mnie trafiał codziennie, kiedy M. siadał i ściągał koc: a) podczas siadania b) podczas siedzenia c) podczas wstawiania go nie poprawiał! Pierwszym pomysłem było uszycie pokrowca, ale istniało ryzyko, że pokrowiec też będzie się ściągał. I w ostatniej chwili myśl genialna: obijmy materac u tapicera. Tak też zrobiliśmy i mamy. Co prawda chciałam schować drewniane nóżki, ale to już przy uszyciu pokrowca - będzie świetną alternatywą dla szarego obicia i ciekawą zmianą.
Przed kanapą mój ukochany stół. Zeszłoroczny prezent świąteczny od M. Planowaliśmy go podwyższyć, ale taki niski też się sprawdza.
Zawsze marzyłam o stole z palety, ale więcej mówiłam niż robiłam, dlatego M. zrealizował moje marzenie. :))
Jak widać króluje szary, beż i turkus. Poduchy turkusowe - od Mamy M., która idealnie trafia w mój gust, z kolei poduchy beżowe to prezent od moich koleżanek z pracy - weszły (poduszki) do H&M Home na chwilę przed moimi urodzinami i wiedziałam, że muszę je mieć. Dziewczyny wpadły na to jeszcze szybciej niż ja :)
Koce też w podobnej kolorystyce - naprzeciw mym marzeniom wyszła w grudniu Biedronka. Muszę jeszcze zagospodarować ścianę nad kanapą - co prawda wisi komplet ramek, ale brakuje mi czegoś i kilka dni temu, oglądając zdjęcia powyżej, zrozumiałam czego - powinnam tam zawiesić sznur Cotton Balls :)
Co Wy na to?
Pozdrawiam i uciekam szykować obiadokolację i zupę grzybową na jutro! :)
A.