Nie miałam ostatnio serca i weny do pisania. Niejednokrotnie siadałam do komputera z myślą, że w końcu coś opublikuję... Dokładnie 4 tygodnie i 1 dzień temu napisałam tutaj kilka akapitów, dziś już nieaktualnych. W międzyczasie kilka razy edytowałam post, ale życie jest dość dynamiczne, dlatego dziś edytuję po raz kolejny i skończę dopiero w momencie kiedy kliknę "opublikuj". Od kwietnia żyję "prawie" off-line, zapomniałam o komputerze, o sprawdzaniu konta mailowego, oduczyłam się surfowania po sieci w poszukiwaniu niczego. Jedyne miejsce w jakim się udziela(ła)m to Instagram, bo telefon mam zawsze pod ręką i w miarę regularnie odwiedza(ła)m ulubione blogi, choć nie zostawiam komentarzy, bo pisanie na telefonie doprowadza mnie do szału. Z jednej strony bardzo brakuje mi blogosfery, Waszych odwiedzin i komentarzy(dziękuję tym, którzy zaglądali tu pod moją nieobecność), a z drugiej cieszę się, że oduczyłam się włączać komputer po przyjściu do domu. Teraz muszę znaleźć ten idealny punkt pomiędzy.
Od ostatniego wpisu w życiu wydarzyło się sporo, choć prawdopodobnie nie więcej niż u Was. Remont ciągnie się... hmmm, jedyne określenie jakie przychodzi mi na myśl, a ponadto odpowiednio odda charakter to remont ciągnie się jak smród po gaciach. Na początku wydawało nam się, że to kwestia dwóch tygodni, ewentualnie do majówki, jeżeli pozwolimy sobie na wolne tempo. W międzyczasie wyznaczyliśmy "deadline" na drugą rocznicę ślubu, którą obchodziliśmy dokładnie dwa tygodnie temu. Kolejnym terminem była czerwcówka, a my nadal jesteśmy w polu, choć nareszcie mogę powiedzieć, że widzimy jego koniec. Orka wkrótce się skończy!
Kiedy zaczęliśmy rozkręcać się z remontem, a dokładniej z czyszczeniem mebli kuchennych do szpitala trafiła moja Babcia i leży w nim już równo siedem tygodni. Sporo godzin przesiedzieliśmy na OIOM-ie i nieodkrywczo stwierdzam, że rodzina to skarb. W pierwszych dniach, kiedy stan Babci był bardzo poważny siedzieliśmy na korytarzu od rana do późnych godzin nocnych organizując dyżury, aby w razie niechcianych sytuacji ktoś z nas był na miejscu i mógł powiadomić resztę. I rozumiem jak ciężko musi być komuś, komu nie dość, że wali się świat to przesiaduje sam, godzinami na szpitalnym korytarzu. My tak nie mamy - tata ma szóstkę rodzeństwa, każde ma męża / żonę, dzieci, a nawet wnuki. Jest nas pokaźna gromadka, z którą uwielbiam spędzać święta, celebrować śluby, urodziny lub spotykać się bez okazji. Jednak największą siłę rodziny czuję w tych trudnych chwilach. Smutne okazje, przykre sytuacje czy rzucane przez życie kłody raczej nas jednoczą. W tych momentach nie liczy się nic innego - nie ma popołudniowych zajęć, nieistotne, że leci ulubiony serial, kupiło się świetną książkę lub trzeba przescrollować Facebooka i kwejka, gry też mogą zaczekać. Zatrzymujemy się, poprawiamy naszą piramidę wartości. Na co dzień ciężko znaleźć chwilę na spotkanie, ale kiedy Babcia trafiła do szpitala nagle każdy porzucił swoje obowiązki, a świat, mimo obaw, się nie zawalił. Z babcią lepiej, a pokonać sepsę w Jej wieku to nie lada wyczyn. Niestety nie obyło się bez komplikacji, skutków ubocznych, ale wierzę, że będzie dobrze. Babcia jest już wybudzona, nareszcie bez mnóstwa rurek i z dobrym humorem, a to nas najbardziej cieszy.
Ale wracając do tego co Was powinno zainteresować, a na pewno ciekawi tych, którzy komentują moje zdjęcia na Instagramie - do kuchni możemy się wprowadzać. Szafki są białe, a ja jestem zachwycona efektem końcowym. Serce domu zmieniło się kolosalnie - jest większe, jaśniejsze, przestronniejsze i ładniejsze. Ale od początku....
W pakiecie z nową kuchnią dostaliśmy meble kuchenne. Jeśli ktoś z Was zatrzymał się na tym, że zamawiamy nowe meble u stolarza (taki był plan) to w poprzednim poście pisałam o tym, że postanowiliśmy odświeżyć stare. Są porządne, drewniane, ale nie w naszym stylu. Potrzebują nowej szaty podobnie jak sama kuchnia, która od lat nie była remontowana, a jedynie malowana.
Zaczęliśmy od pełnej demolki, której dokonał M. Następnie Majster Fachowiec położył nam wymarzone białe płytki na ścianie i kafle imitujące drewno na podłodze. Rozważałam bielone, ale cieszę się, że M. namówił mnie na brąz. Potem przyszedł czas na malowanie ścian i renowację mebli.
Do tematu podeszliśmy poważnie - czytanie w Internecie, sprawdzenie różnych farb, zakupy i do dzieła. Rozkręcenie na części pierwsze - korpus, półki, drzwiczki, zawiasy i uchwyty. Dokładne mycie, matowienie i nareszcie malowanie. Pominęliśmy wnętrza zamkniętych szafek - niekoniecznie z lenistwa, a bardziej ze względów praktycznych. Choć zrobiliśmy test ścieralności i szafki przeszły go doskonale to nie wiem jak zachowa się farba po milionie takich testów czyli przez regularne wyciąganie pojemników z mąką czy pod ciężarem przesuwanych talerzy i misek. Po malowaniu wkręciliśmy nowe zawiasy, skręciliśmy wszystko "do kupy" i zaczęliśmy kombinować nad nowymi uchwytami. Dostępne na rynku albo nam się nie podobały albo były za małe. Dlatego wybraliśmy wzór i oddaliśmy do malowania na czarno. Kupiliśmy nowy zlew - dwukomorowy z ociekaczem
wymieniliśmy na jednokomorowy. Już w momencie zakupu sprawił mi wielką radość jakby był nową parą butów, jednak po zamontowaniu okazało się, że jest wart przynajmniej kilku par. Wymiana zlewu oraz kuchenki na płytę spowodowała, że musieliśmy kupić nowy blat. Wybór był prosty - dębowy. Po sprawdzeniu cen rozważaliśmy okleinowy, szczególnie, że moi rodzice zakupili właśnie taki blat i wygląda wyjątkowo ładnie. Wizyta w sklepie, długie dialogi i mamy drewniany. Jak widać pierwsza myśl jest najlepsza.
Oczywiście remont nie odbył się bez niespodzianek. Nie pomyśleliśmy o tym, że nowe płytki są trochę grubsze od poprzednich. Po wstawieniu szaf na miejsce okazało się, że brakuje nam 0,5 cm na lodówkę. Musieliśmy skuć płytki ze ściany za lodówką. Nie ma to obecnie żadnego znaczenia, nie są widoczne, ale jednak przykro rozwalać coś, co dopiero powstało. Po skuciu płytek, uzupełnianiu ubytków w ścianie i malowaniu okazało się, że w ustawieniu lodówki przeszkadza jeszcze parapet. Tak długo nad nim kombinowałam (biały, drewniany, kamienny??), że kiedy w końcu się zdecydowałam to nie pamiętałam już o tym, że parapet z jakiegoś powodu kończył się równo z okienną wnęką. Na szczęście na wszystko są sposoby. Teraz czeka mnie wycieczka do Ikei, ponieważ po złożeniu jednej, jedynej zakupionej tam szafki na sprzęt agd okazało się, że brakuje nam półki na piekarnik. Czekam jednak do ostatniego momentu (czytajcie: przeprowadzki), bo na pewno będę potrzebowała czegoś jeszcze.
Dziś widok tylko na jedną stronę, resztę ujawnię, kiedy na miejsce trafią płyta z piekarnikiem, w szafach zamieszkają naczynia, a kuchnia zacznie tętnić życiem. Do tej pory pewnie nie znajdę nowej lampy, której szukam już jakiś czas. M. nie podobają się wiszące, dlatego w przedbiegach odpadła czarna, industrialna, a nic innego nie wpadło mi w oko. Zastanawiam się też nad firanami lub ładną, zgrabną zasłonką. Chcę dokupić mały barek, który w razie potrzeby będzie dodatkowym blatem roboczym, a na co dzień stanie w kąciku pod szafką po prawej i będzie miejscem na ekspres do kawy. No i najprzyjemniejsza rzecz - dodatki! Od pół roku po kątach chowam pastelowe cudeńka do nowej kuchni, ale na pewno będę się rozglądała za jeszcze kilkoma rzeczami. Poza tym kawałek ściany przy wejściu pomalowaliśmy farbą tablicową, dziś może przyczepimy i pomalujemy ramę.
Jak Wam się podoba nowe oblicze kuchni?
Macie pomysł na lampę?
Jaki kolor dodatków byście wybrali?
Co powiesić na ścianie nad stołem?
Uściski!
Naprawdę się za Wami stęskniłam :))*
PS: Zaczęłam już pisać nowy post i nie będziecie na niego czekać przez dwa miesiące ;)
Wow!WOW!Wielkie wow! Jest cudownie! Bajecznie! Idealnie! To jest kuchnia moich marzeń.
OdpowiedzUsuńNapisz kochana proszę ile wyszło Cię malowanie tych frontów. Czy dobrze zrozumiałam ze robiliście to sami?
Dzięki, dzięki, wielkie dzięki :)) Tak, dobrze zrozumiałaś. Malowanie od A do Z robiliśmy sami. Nie zrobiłam jeszcze ostatecznego rozliczenia, ale na farbę wydaliśmy około 200 zł. Kupiliśmy pistolet do malowania za 170 zł, ale już go sprzedaliśmy dalej. Do tego benzyna ekstrakcyjna, papier ścierny, taśma, wałek i pędzelek. Sporo zapłaciliśmy za nowe uchwyty, bo jest ich prawie 30 sztuk. No i 95 złotych zapłaciliśmy za komplet nowych zawiasów ze spowalniaczami (do wszystkich szafek).
UsuńKuchnia świetna! Podłoga - rewelacja. Jeżeli kiedyś będę miała okazje planować swoją kuchnię - podłogę z pewnością "spapuguje" :p zresztą nie tylko podłogę - białe szafki i dębowy blat również :) aczkolwiek żeby dopełnić idealizm "mojej" kuchni pomalowałabym szafki w środku również i wyłożyłabym taką antypoślizgową silikonową "wyściółką" do szafek ;) inaczej zapewne bym się wściekała na "kolor" przy otwieraniu każdej niepomalowanej szafki :)
OdpowiedzUsuńPapuguj :) niestety nie ja ten cały skandynawski styl wymyśliłam i nie ja odkryłam, że dąb jest wspaniały na blat. Na początku zakładałam malowanie szafek w środku, ale odpuściłam po pomalowaniu jednej strony :) A antypoślizgowe wyściółki już zakupiłam. Jutro będę ciąć na wymiar. Dziękuję za uznanie :*
UsuńNo wyszło G E N I A L N I E !!! :) Napracowaliście się prze okrutnie, ale efekt odnowionych szafek WoW! :)
OdpowiedzUsuńPiękną masz teraz kuchnię! Aż zazdroszczę ;)
Dziękuję :)* Dziś zamierzam wstawić pierwsze skorupy, bo dopiero one nadadzą kuchni idealny charakter :) Ale chociaż sama jestem zachwycona to cieszę się, że utwierdzacie mnie w tym zachwycie i potwierdzacie, że było warto :) :*
UsuńSuper zmiana! Też remontuje kuchnię, ale nie będzie aż tak radykalnych zmian. Drewniany blat to moje marzenie :-) tylko ciekawa jestem jaki jest w użytkowaniu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ze względu na użytkowanie długo zastanawiałam się czy chcę drewniany blat... Zdecydowałam się, ponieważ wydaje mi się, że w dwójkę damy radę utrzymać go w niezmienionym stanie. Nie mamy nawyku krojenia na blacie, zawsze używamy desek i choć mnóstwo czasu spędzamy w kuchni to raczej nic nam się nie niszczy - liczę na to, że podobnie będzie z blatem. A jak coś się już wyleje (wino lub barszcz) to zawsze można trochę zeszlifować papierem ściernym i na nowo zaolejować :) Na dziś uważam, że warto było go kupić dla tego cudnego efektu :) Dziękuję :)
UsuńA jakiego oleju użyliście do blatu?
UsuńTop-Olej Osmo do blatów drewnianych, bezbarwny. Bardzo wydajny, bo mamy małe opakowanie (0,5l), blaty olejowałam kilka razy (ostatni raz chyba rok temu, bo jeszcze w ciąży) i na jeszcze kilka razy starczy.
UsuńAle się napracowaliście ale jak wyszło ;-) w połowie postu zaczęłam się uśmiechać, bo czułam każdą komórką, że będzie pięknie i jest i widać pracę i satysfakcję Waszą. Gratuluję i chylę czoła ;-)
OdpowiedzUsuńKochana... Dziękuję :* Jeszcze mikropoprawki, trochę dodatków i będzie idealnie :) Dziękuję :*
UsuńŚwietna zmiana! Też szukam lampy do kuchni, ale nic mi się nie podoba...
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Mi się jedna nawet podoba, ale M. stanowczo się sprzeciwia - nie lubi wiszących lamp, dlatego nadal kombinujemy :)
UsuńSuper metamorfoza. Ja bym widziała dodatki w delikatnym pastelowym turkusie.... a na ścianie nad stołem hmmm... może zegar?
OdpowiedzUsuńDziękuję Eli :) Pastelowy turkus na pewno przejdzie, bo mam trochę ceramiki w tym kolorze :) Zegar... rozważę, bo faktycznie by się przydał :)
Usuńo łał :D efekt porażający!
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Babci życzę i wytrwałości dla Was!
Dziękuję :* A Babcia dziś, nareszcie, wychodzi do domu :)
UsuńSuper! Zmiana na mega plus :), a z zakupami to już tak jest, że gdy czegoś właśnie potrzebujemy to nic się nam nie podoba :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! Marta
Dziękuję :)) Też jestem zadowolona, bo nie spodziewałam się, że efekt aż tak mnie zadowoli :) Teraz jeszcze tylko dodatki, elektryk, który podłączy płytę i wprowadzamy się :)
Usuńwarto było czekać :D
OdpowiedzUsuńDzięki :* Wkrótce parapetówa :D
Usuńextra :D czekam na info :*
UsuńPastelowe dodatki i sprzętykuchenne będą się z tą kuchnią komponowały wręcz idealnie. Podziwiam za samozaparcie w realizacji kuchni marzeń. czasem wystarczy odrobina inicjatywy i wyobraźni, by zaoszczędzić spore pieniądze i stworzyć coś pieknego. Brawo! A kuchnia cudowna, bardzo w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Plan na zaoszczędzenie wydawał się rozsądny, ale mieliśmy chwilę przestoju po tym jak zaczęliśmy działać... Niestety nie od razu szło szybko, bo początkowe pracy zajmowały sporo czasu a nie dawały żadnego, cieszącego oczy, efektu. Ale teraz cieszę się, że w ten sposób stworzyliśmy wymarzoną kuchnię, bo bardzo podobną chcieliśmy zamówić u stolarza. To dało mi kopa żeby samemu przerobić kolejne rzeczy :) Dziękuję za słowa uznania :*
Usuńcudeńko! strasznie podobają mi się białe kafle na ścianie, chyba przy okazji remontu sobie takie sprawię... :)
OdpowiedzUsuńPolecam, prezentują się ładnie i rozjaśniają pomieszczenie. A jak jeszcze są kupione w niskiej cenie jak nasze to tym bardziej cieszą :) Od dawna wiedziałam, że marzą mi się te płytki, dlatego jak zobaczyłam e w outlecie to od razu brałam :)
Usuńmetamorfozę możesz więc zaliczyć do udanych :) napracowałaś się przy tym okrutnie,ale efekt - wart wszystkiego i do tego jeszcze duma,że wszystko wg własnego pomysłu i pracy włąsnych rąk.Jedno co bym zmieniła-to pozbyłabym się tej narożnej szafki i tej półeczki pod nią-bo mi jakoś to tu nie pasuje :( ale to tylko moja nic nie znacząca sugestia.Najważniejsze-by wszystko Tobie się podobało....
OdpowiedzUsuńTemat kuchni jest dla mnie o tyle świeży,że sama w zeszłym roku robiłam generalkę w kuchni do której przymierzałam się od lat.Planowałam,rozrysowywałam,mierzyłam,sprawdzałam na necie....a potem przyszedł czas na konkrety :) oczywiście mebli sama nie malowałam,wszystko zakupiłam ,,u szweda" .Komplikacji i niespodzianek również nie brakowało,ale efekt końcowy jak dla mnie mega :)
Dziękuję za rzeczową uwagę :) Półka faktycznie znalazła się tam przez przypadek - nie było i nie ma jej planach :) Trochę więcej o tym napisałam w nowym poście. Za to szafka na pewno zostanie, bo nie pomieszczę się ze wszystkim. może kiedyś wymienimy ją na jakiś narożny kredens :) Bardzo mi miło, że ogólny efekt się podoba. A Szwed - to ratunek dla nas wszystkich :) Sami rozważaliśmy meble od nich, ale przerażało mnie składanie :) A pokazywałaś meble na swoim blogu? Przejrzałam, przyznaję - dość pobieżnie, i nie znalazłam :(
UsuńWspaniała kuchnia!!!! Metamorfoza udała się na medal, zamieniliście zwyczajną kuchnię w bardzo stylową i modną :) Ja dodatki pewnie bym wybrała w różnych odcieniach zieleni - bo ładnie pasuje do bieli. A nad stołem może jakiś ładny zegar? albo "kuchenny obraz"?
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Rozpływam się od ilości komplementów :) A moje ego rośnie ;) Zieleń faktycznie pięknie wygląda z bielą, ale raczej pójdę w pastele, bo mam już trochę dodatków w tym kolorze. Zegar lub obraz - napisałam o tym dzisiaj nowy post. Prawdziwa baba ze mnie - nie wie czego chce ;)
UsuńMoje płytki, moje fronty, moje uchwyty, mój blat, czyli strasznie mi się podoba :):) Domyślam się ,że pracy było od metra, ale efekt naprawdę jest wow :) Czekam teraz na zdjęcia już z pastelowymi cudeńkami :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakim cudem te same uchwyty? Naszukaliśmy się ich i oddawaliśmy do malowania. Choć to oczywiście nie zarzut, ale ciekawość :) Bardzo, bardzo dziękuję za komplementy, słowa uznania i za uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy po przeczytaniu Twoich słów :)
UsuńTeraz maluję różne meble w związku z przeprowadzką do nowego domu i w związku z brakiem środków. jestem pod wrażeniem, bo kuchenne meble to jest spore wyzwanie :) podziwiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyzwanie jak chyba malowanie każdych, innych mebli :) Jedyne co to ilość robi wrażenie :) Dziękuję i życzę powodzenia! Wiem jak ciężka praca Cię czeka, ale efekt wynagradza wszystko :)
UsuńPołączenie bieli z tym brązem jest jak dla mnie idealne! Widzę w tej kuchni miętowe dodatki, dużo zieleni w postaci ziół w fajnych doniczkach... aż jestem ciekawa Twojej kuchni z dodatkami, baaaaardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMówilam Ci, że warto zdecydować się na ciężką pracę i samemu pomalować te fronty, efekt jest fantastyczny a jaka satysfakcja! :)
P.S. cieszę się, że do nas wracasz :)
Będzie mięta, będą zioła i na pewno będą zdjęcia z dodatkami :)
UsuńDziękuję za wsparcie, kiedy pytałam o Wasze zdanie na temat przerobienia kuchni i za uznanie teraz :)
:*
Pracowici jesteście jak mróweczki, ale opłacało się, bo wyszło pięknie :)
OdpowiedzUsuńI CAŁEJ Twojej rodzince życzę zdrówka, bo niczego więcej w życiu nam nie potrzeba, jak zdrowia i miłości.
Dziękuję Panno Mysiu :)
UsuńZa pochwałę i za życzenia, które się spełniają :)*
świetna metamorfoza, dużo pracy ale meble wyszły piękne
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńBlogging is the new poetry. I find it wonderful and amazing in many ways.
OdpowiedzUsuńGdzie kupiliście blaty? :)
OdpowiedzUsuńHurtownia Kornix w Wejherowie.
UsuńA blaty sami przycinaliście czy były zrobione juz na wymiar? Musze wymienic blaty w kuchni a cena 2 tys poraża mnie :(( Aga
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale Twój komentarz trafił do spamu.blaty przycielismy u stolarza, ale sami zaznaczylismy gdzie mają być cięcia. Kupując blat np w leroy dość tanio dotną do wymiaru ale cena blatu drewnianego tak czy siak wyjdzie dość wysoka bo to drewno. U nas wyszło chyba 800.
Usuńpiękna kuchnia, sama jestem przed renowacją swojej kuchni i chciałabym wiedzieć jakiej farby użyliście?
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Meble malowaliśmy farbą Tikkurila Everal Mat 10.
UsuńW czarnej czy niebieskiej puszcze, bo widzę, że są 2 rodzaje i nie mogę znaleźć różnicy?
UsuńW czarnej, za to biurko malowalismy niebieska. W sklepie mówili , że to dwie różne szaty graficzne ale to samo w środku. W drugim mówili, że do jednej można dodawać pigmenty. . . A mi się wydaje, że chodzi o coś jeszcze innego ☺
Usuńwitam!
OdpowiedzUsuńPiekna kuchnia i wspaniała robota!! Ja mam stare meble kuchenne w zakupionym niedawno domu przez nas,prosze mi powiedziec jaki był pistolet do malowania??jakiej firmy?gdzie go mozna zakupic.
Jestem pod wielkim wrazaneiem!! ZACHWYCONA!!
Dziękuję! Bardzo mnie cieszy ten zachwyt. Nie mam pistoletu teraz w domu, więc nie mogę sprawdzić, ale kupiliśmy za około 170 zł w sklepie budowlanym. Jak to mąż określił - firma krzak, nic znanego i popularnego.
Usuńwitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMam pytanie jak sprawuje się zlew ceramiczny? I czy to zlew z IKEA?
Jeszcze jedno pytanko gdzie kupiłaś dywanik który leży przy kuchni?
Jesteś moją inspiracją :) Na wiosnę zaczynam metamorfozę swojej kuchni.
pozdrawiam Aga
😊 bardzo mi miło!
UsuńZe zlewu jestem zadowolona, choć w jednym miejscu ma odprysk. Większość naczyń trafia do zmywarki, ale te duże i ciężkie czyli patelnie i garnki myję w zlewie. Łatwo go utrzymać w czystości, nie wymaga polerowania jak te wszystkie srebrne, na których widać każdą krople. I tak, zlew jest z ikea. A dywanik kupiłam w pretty home. powodzenia z metamorfozą 😊😊
Można prosić o info skąd jest blat? :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, blat zakupiony w Wejherowie w Kornixie.
Usuń:)
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń