3/07/2015

Dlaczego luty jest najkrótszym miesiącem? Instagramowe podsumowanie.

Czy tylko ja nie zauważyłam kiedy minął luty i zaczął się marzec? Niby trzy dni różnicy w stosunku do najdłuższych miesięcy, a mam wrażenie, że ktoś mi skradł co najmniej tydzień.

Poprzedni miesiąc nie owocował w jakieś wielkie wydarzenia, ale łatwo wyjaśnić co mnie pochłonęło i spowodowało, że nie miałam chwili na robienie zdjęć, ich obróbkę i pisanie postów. Dlatego wszystkie przedstawione poniżej zdjęcia pochodzą z mojego konta na Instagramie.



Na początku lutego żyłam jeszcze ciągle wrażeniami z See Bloggers. Znalazłam trochę czasu na przeczytanie blogów wszystkich poznanych osobiście osób, a także osób, których wizytówki przywędrowały do mnie podczas pierwszego ćwiczenia. Czekam na kolejne spotkanie w lipcu.


W końcu mieliśmy kilka dni zimy! Uwielbiam wiosnę, kocham lato, lubię polską złotą jesień, a zima... jest fajna, kiedy nie ma pluchy. No ale bez przesady! Co to za zima bez śniegu?! Tymczasem w tym roku śnieg leżał u nas, łącznie, całe 7 dni. To nawet dla mnie za mało, ponieważ dni te przypadały na dni robocze, a jak się cieszyć śniegiem, kiedy przed pracą trzeba odśnieżyć samochód, a potem stanąć w korku na obwodnicy Trójmiasta, bo drogowców zaskoczył śnieg, chociaż padał od północy. Za to w przyszłym roku, już postanowiłam, zimą jedziemy w góry! Obejrzałam ostatnio polskie serialidło sprzed kilku lat - Szpilki na Giewoncie i marzy mi się Zakopane... Ostatnio byliśmy w stolicy polskich gór chyba w 2011 roku, ale latem. Zimą odwiedziłam Zakopane jakieś 20 lat temu... Śnieg w górach na pewno jeszcze leży, zresztą Instagram donosi, że w wielu miejsca w Polsce w ostatnich dniach spadł śnieg, ja w tym sezonie już chyba go nie zobaczę. Na szczęście Bałwana, a właściwie Bałwanicę ulepiłam (miałam swój wkład w makijażu i fryzurze), dlatego wiosna może nadchodzić.


Luty można u mnie nazwać miesiącem koktajli i smoothies. Wypiłam ich mnóstwo - na śniadanie, w pracy, po południu, jako deser, przekąskę. Z malinami, wiśniami, jabłkami, płatkami owsianymi, jagodami, porzeczkami czarnymi i czerwonymi, truskawkami, siemieniem lnianym i cynamonem. Ten urodzaj owoców to moje przetwory, o których praktycznie zapomniałam. Zbliża się kolejne lato, dlatego zaczęłam czyścić piwniczne półki i zamrażarkę. 
Zabrałam się również za segregację przepisów kulinarnych, a nawet napisałam posta Jak uporządkować przepisy kulinarne? Wygodny przepiśnik kupiłam w mojej ulubionej, małej księgarni, ale identyczne widziałam w Hebe.


W połowie miesiąca wypadają Walentynki. Zazwyczaj ich nie świętujemy, ale ponieważ w tym roku weekend Walentynkowy był pierwszym weekendem, na który się z nikim nie umówiliśmy to postanowiliśmy przygotować pyszny obiad. Niestety określenie "pyszny obiad" ma jedną definicję w moim słowniku, a całkowicie odmienną w słowniku M. W rezultacie w dwójkę stanęliśmy w kuchni - ja robiąc sushi, a M. smażąc steki.


Wszystko powyżej to pojedyncze, krótkie chwile, bo większość lutego spędziłam z linijką, ołówkiem, miarą, kredkami, toną gazet i kartką papieru. Nasza kuchnia jest już (prawie) ostatecznie wybrana. Zdecydowałam się na podłogę, wybrałam płytki na ścianę, wiem jaki zlew kupimy. Układ szafek zaprojektowany, fronty wybrane, blat też. W projekcie kuchni doszłam do maksimum perfekcji, chociaż... chyba należy nazywać rzeczy po imieniu. Doszłam do maksimum zboczenia jeśli chodzi o projekt. Mam listę, bardzo długą. Są na niej wszystkie małe agd: robot, grill, ekspres, frytkownica, raclette itd, naczynia: gary, garnki, garnuszki, patelnie, rondle i skorupy oraz tona gadżetów. Szafki zaplanowałam w ten sposób, że najważniejsze rzeczy mają już określone miejsce, a ja nie będę się martwiła, że muszę postawić frytkownicę w przeszklonej szafce, bo w żadnej innej nie ma na nią miejsca. Czekamy na spotkanie ze stolarzem nr 2, wycenę, a potem zamawiamy!


Na szczęście nie samą przeprowadzką człowiek żyje. Przeczytałam kilka książek i obejrzałam aż jeden film. Z okazji Walentynek napisałam post o moich ulubionych filmach, książkach i piosenkach o miłości. Wspomniałam o książce C. Ahern Na końcu tęczy znanej pod tytułem Love, Rosie. Niedawno powstała filmowa adaptacja, którą chciałam obejrzeć jeszcze przed przeczytaniem książki, bo to o niej najpierw usłyszałam. Na szczęście nie popełniłam tego błędu. O ile książka była fantastyczna i wylałam nad nią morze łez to film paskudnie upraszcza historię, pozbywa się kilku bohaterów, przypisując ich historie innym. Jeżeli ktoś nie czytał książki (i nie zamierza) to nie będzie mu to uproszczenie przeszkadzało, a film będzie przyjemnym sposobem na spędzenie wolnego wieczoru. Nie mogę powiedzieć, że żałuję oglądania, nawet mi się podobał, ale nie był tak absorbujący skoro seans skończyłam z paznokciami pomalowanymi pod wzór na kubku.


Ostatnie zdjęcie jakie opublikowałam w lutym na Instagramie to prezent urodzinowy dla Przyjaciółki. Zamiast jednego konkretnego prezentu postanowiłyśmy (z drugą przyjaciółką) kupić kilka drobniejszych prezentów i każdy zapakować oddzielnie. Prezentów było aż dziewięć. Niestety nie przewidziałam jednej rzeczy - że skończy mi się papier do pakowania prezentów. Została tylko szara rolka, na którą nawinięty był kolorowy papier. Chwyciłam ołówek z gumką, różowy tusz, ozdobiłam papier i myślę, że wersja z małymi groszkami dorównuje sklepowym, drukowanym, wielkim grochom.


Marzec mija równie szybko. Dalej debatujemy nad remontem, planujemy wymarzoną sypialnię, ogród i salon. Przyszły tydzień minie błyskawicznie - na dwa dni wyjeżdżam na seminarium, a po powrocie zabieram się za pieczenie ciast na urodziny babci. Pewnie nim się obejrzymy będą święta Wielkanocne.

Jak Wam mijają miesiące zimowe? 
Macie więcej czasu na rękodzieło? 
Nadrabiacie zaległości filmowe i książkowe? 

Uściski,
A.

17 komentarzy:

  1. Świetne kadry w wiosennych kolorach :) od razu energia we mnie wstąpiła!
    Trochę zaległości książkowych nadrobiłam podczas urlopu :), film zaliczyłam jeden i tak jakość czas do wiosny goni :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyprzedziłam Cię - widziałam już dwa filmy ;) cieszę się, że zdjęcia się podobają, szczególnie, że to najprostsze ujęcia zrobione telefonem :)
      Uściski!

      Usuń
  2. Lubię takie podsumowania :) Widzę od razu co ciekawego działo się u was - bliskich mi bloggerek przez cały miesiąc.
    A widać, że u Ciebie luty był bardzo intensywny, cieszę się :)

    Ja ze względu na wolny miesiąc powinnam mieć więcej czasu na rękodzieło, ale brak mi jakoś organizacji. Muszę zrobić żelazne postanowienia i wziąć się w garść by wykorzystać ten wolny czas.
    Na szczęście książki są cały czas przy mnie i na nie mam wenę zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* cały grudzień byłam na zwolnieniu, pierwsze 9 dni w szpitalu, więc leżałam. byłam jednak pewna, że jak już dojdę do siebie to w domu poszaleję z rękodziełem. Nic nie zrobiłam. Czasem chyba trzeba odpocząć ☺ buziaki

      Usuń
  3. Wersja z małymi, samorobnymi groszkami jest znacznie ciekawsza, niż z dużymi, sklepowymi :)
    Wszystkiego dobrego z okazji dnia kobiet!

    Kaja K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki 😙 pamiętacie o zaproszeniu na ciasto? :)

      Usuń
  4. Tak czytam o tej kuchni u Ciebie i myślę sobie, że trochę Ci zazdroszczę!
    Ja swoją kuchnię urządzałam ponad rok temu, zanim jeszcze odkryłam wszystkie inspirujące i mądre blogi, z których mogłabym czerpać porady. W wyniku czego nie wszystko jest dokładnie takie jak chciałam i kilka decyzji podjętych na szybko i ciut bez sensu.

    A u Ciebie wszystko jest przemyślane i zaplanowane w najmniejszych detalach. Sprzęty, płytki, blaty, kolory etc. Jestem pewna, że będzie to jedna z ładniejszych kuchni jakie widziałam! Trzymam kciuki i czekam niecierpliwie!

    Pozdrawiam!
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* bardzo dużo czasu przeznaczyłam na planowanie kuchni, ale trochę się boję, że przekombinowałam ☺

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  5. Widzę i moją wizytówkę :) perfekcyjnawdomu.pl :) Też Cię podczytuję od czasu do czasu :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie że sobie wszystko z takimi szczegółami zaplanowałaś:) Bardzo jestem ciekawa Twojej listy, szczególnie tej miseczkowo-garnkowej!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłabym zdjęcie listy, gdyby nie była pełna skrótów :) A meble pewnie jeszcze przejdą jakąś metamorfozę, bo czekam na wycenę od stolarza, który ma termin na... wrzesień :)

      Usuń
  7. Jaka kolorowa ta kuchnia u ciebie na papierze. U nas tez już w głowie, częściowo na papierze, koncepcja wyposażenia kuchni, gotowa. Do końca jeszcze nie jestem zdecydowana jeśli chodzi o fronty. Kuchnia jest na północ więc mało światła będzie w nią wpadać, powinna być jasna. Niemąż podburza mnie w kolorze białym błyszczącym, a mnie jednak podoba się jasne drewno. Zobaczymy co doradzi pan, który przyjedzie na pomiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale jakimś cudem przegapiłam ten komentarz. Kuchnia faktycznie kolorowa, ale tylko na papierze :) U nas było podobnie - mąż chciał biały z połyskiem, a ja zdecydowanie uciekałam w klasykę. No i będzie klasycznie :) Ale M. się zgodził, w końcu razem będziemy w kuchni urzędować :)

      Usuń
  8. Podobają mi się te różowe stempelki na papierze :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! Każde Wasze słowo bardzo mnie cieszy i jest ogromną motywacją do dalszego pisania.

Copyright © 2016 Agafia J , Blogger